ale o tej oboje oni (zaledwie ją przywitał Lesław) zapomnieli. Należała do mebli salonu.
Nera była w chumorze młodości pełnym, uradowana, nie kryjąc się z tem, że rada widziała gościa tego, w którego twarzy czytała, że równie był uszczęśliwionym, znalazłszy ją.
Nie potrzebowali oboje żadnych prolegomenów do rozmowy poufałej, przyszła ona sama, jakby dalszy ciąg przerwanej w Nizzy.
Zapytana o to, co z sobą chciała począć w Paryżu, czem ma życie zapełnić, Nera odpowiedziała otwarcie:
— Mam wszystko, co do uprzyjemnienia życia jest potrzebne, nawet zbytkowego. Grzeczny Belotti pamiętał o tem, abym konia, którego lubiłam, dostała. Pułkownikowa mi wprawdzie towarzyszyć nie może, chyba powozem, bo konno nie jeździ, ale mam doskonałego grooma.
— A w razie potrzeby we mnie mieć pani możesz na usługi swego masztalerza, — rzekł Lesław. — Wprawdzie koni moich nie sprowadziłem do Paryża, ale z łatwością znajdę tu wierzchowca, lub każę z Nizzy sobie wysłać mego Naboba.
— Ale ja, — przerwała Nera — do konnej jazdy jeszcze nie mam ochoty. Zresztą fortepian, książki, powóz do przejażdżki, — czegóż można żądać więcej?
Pułkownikowa nie bez myśli dorzuciła.
— Braknie nam towarzystwa, szczególniej kobiecego.
— A! przepraszam panią, — odezwała się Nera, — o to radabym się postarać jaknajpóźniej mo-
Strona:PL JI Kraszewski Nera 3.djvu/12
Ta strona została skorygowana.