Filipesco nielitościwie potem począł szydzić z młodego Rumuna, tak, że on nareszcie poznawszy się na tem, wyniósł się cichaczem.
Lesław wstał, aby pożegnać Nerę, podali sobie ręce zimne. Ona ostatniem wejrzeniem czyniąc mu wyrzut, on posyłając jej podziękowanie.
— Mam nadzieję w roku przyszłym — dodał głosem cichym — znaleźć państwa znowu na tem wybrzeżu, bo się do niego ludzie mimowoli przywiązują.
Filipesco nie chciał go tu pożegnać.
— Weź mnie z sobą, chcę cię odprowadzić, — rzekł do Lesława, — do Monaco zawsze dosyć czasu zostanie.
Hrabia powrócił z nim do willi swojej, gdyż nadto się czuł zmęczonym, aby resztę odwiedzin odbyć dnia tego, chciał powrócić do matki, a później jeszcze raz przybyć do Nizzy.
Książę bawił go i rozweselał milczącego, przeprowadził do kolei, posadził w wagonie, ścisnął raz jeszcze rękę wilgotną i chłodną, westchnął i powrócił do domu, nie zachodząc już do córki.
Rok potem upłynął. Filipesco zniknął z tego horyzontu zupełnie, mówiono, iż po długich peregrynacyach do Bukaresztu powrócił.
Nera z mężem spędzała zimę w Nizzy, ale to młode małżeństwo już po podróży poślubnej,