lice są piękne, willi, urządzonych nie bez pewnej elegancyi, pospolitej trochę, — bardzo wiele, samo poszukiwanie gniazda nie jest bez przyjemności. Jeździm z panią de la Porte prawie codzień, jeszczem nic nie wybrała.
Pani de la Porte, która nie chciała pozostać milczącą, wmieszała się do rozmowy, ale czuć było w tem, co mówiła, jakiś zakwas złego humoru, na co ani Nera, ani hrabia nie zważał wcale. Na dzień następny umówiono się o przejażdżkę konną, co zdawało się też na pułkownikowej czynić niemiłe wrażenie, ale zaprotestować nie śmiała.
Donosiła ona proprio motu, Simonowi codzień prawie o Nerze, układając raporta z oględnością wielką, ale z bardzo zręcznemi aluzyami, jakie się jej zdawały właściwemi. Nie omieszkała też wieczorem po spotkaniu w teatrze napisać o tem, a teraz gotowała się do raportu o projektowanej konnej wycieczce. Hrabia Lesław w tych listach grał rolę, — na pozór — obojętnej istoty, — ale tak jakoś narysowanej, jakby — się jej obawiać było potrzeba.
Nera kilka razy pisała także do Simona, ale instynktowo jakoś listy swe sama rzucała do pocztowych skrzynek. Było to wprost tylko dawnem nawyknieniem, ale w oczach pułkownikowej uchodziło za okaz nieufności względem niej.
Położenie jej, jako towarzyszki, dotąd nie było przyjemnem, bo — oprócz wdzięczności Simona, — nader problematycznej, nic więcej nie obiecywało, a pani de la Porte była wymagającą. Za-
Strona:PL JI Kraszewski Nera 3.djvu/14
Ta strona została skorygowana.