Odebrawszy tak kategoryczne wezwanie od siostry — pułkownikowa, choć się jej oddalać na długo od Nery nie chciało, była zmuszoną prosić o urlop kilkogodzinny, który otrzymała z największą łatwością.
Ubrana z wielce smakowaną prostotą, gdyż umiała się stroić właściwie do miejsca i czasu, pułkownikowa trochę wcześniej przed oznaczoną godziną dzwoniła już do drzwi siostry — i poszła do niej do sypialni, gdyż du Font się jeszcze ubierała.
Słuszna, pomimo lat swych, bardzo jeszcze pięknej figury, szatynka z oczami niebieskiemi, pełnych kształtów, biała i bardzo delikatnej płci, — miała ten rodzaj piękności, który się długo daje przechowywać, — nie odznacza wyrazem wielkim, ale się wszystkim podoba. Zalotność w różnych stopniach, umiejętnie zastosowywana do ludzi, — była bronią, którą walczyła zwycięsko pani Matylda. Umiała nią władać z wielką znajomością charakterów.
Córka, Lolotte zwana, podobna do matki, ale nierównie więcej mająca dystynkcyi, — uchodziła za piękność, która miała wielką przyszłość przed sobą. Strzeżono jej z niezmierną troskliwością, gdyż matka się obawiała niezmiernie — przypadku.
— A! to ty! — zawołała, witając ją i obsypując twarz właśnie dokończoną lekkim obłoczkiem pudru. — Dobrze, żeś trochę wcześniej przybyła. Chciałam cię mieć na śniadaniu. Jest interes seryo — twój...
Strona:PL JI Kraszewski Nera 3.djvu/17
Ta strona została skorygowana.