Gospodyni domu, której o śniadanie chodziło, — podsunęła pasztet ze zwierzyny. Filipesco go egzaminował.
— Droga pani Matyldo, — rzekł, — śniadanie dałaś nam książęce, — ale nie przypisuj tego pasztetu swojemu cordon bleu, to się kupuje gotowe.
— Ale tylko dla starych przyjaciół, jak wy, — dodała gospodyni.
Filipesco podziękował z wielką galanteryą.
— Gdybym choć mógł się wywdzięczyć, znajdując dla pięknej Lolotty młodzieńca z milionami, adonisa, i z tytułem, bo wiem, że o tytuł, lub choć o de chodzić ci będzie.
— Alboż znajdujecie, że Lolotta tego niewarta? — wtrąciła du Pont.
— Ba!! daleko więcej, — kłaniając się, rzekł książę.
Tak dosyć wesoło przeszło śniadanie. Po cichu umowa jakaś została zawarta z panią de la Porte, która miała teraz dwu protektorów, Simona i księcia.
Filipesco dosyć długo bawił u dawnej przyjaciółki, pił kawę, likwor, pozwolono mu palić cygaro, i nie wyszedł, aż około czwartej, wprost udając się do hotelu.
Tu, czatując na Lesława, o którym wiedział, że był w mieście, zasiadł na ławce w oszklonym dziedzińcu, gdzie często niektórzy przyjezdni godzinami się ruchowi miejscowemu przypatrują. Lesław nie powrócił aż dopiero na sam obiad, który jadł w Grand-Hotel przy muzyce, a tejby
Strona:PL JI Kraszewski Nera 3.djvu/28
Ta strona została skorygowana.