często można zapłacić za to, żeby nie grała, choć jej produkcye wysoko się cenią.
Zaledwie postrzegł go Filipesco, pochwycił natychmiast.
— Kochany hrabio, nudzę się od dwóch godzin, czatując tu na was, potrzebuję mówić z wami. Wszak jemy obiad razem!
— Niezawodnie! — rzekł wesoło Lesław, — który powracał z przejażdżki z Nerą i był tak szczęśliwym, że rad był dzielić się tem szczęściem z całym światem. Filipesco też był w usposobieniu nader miłem. Pomimo niesłychanej różnicy charakterów i temperamentów, Lesław mu był sympatyczny.
Dzwoniono do obiadu, przeszli więc do ogromnej sali, bo Filipesco chciał się koniecznie o miejsce obok hrabiego postarać. Jakim sposobem mu się to powiodło, niewiadomo, ale siedzieli razem.
W ogromnej tej sali, przy stole, obsadzonym nieznajomymi, — wśród wrzawy tej, można było rozmawiać swobodnie, jak na osobności. Nie było niebezpieczeństwa, aby ktoś podsłuchał.
— Pozwolisz mi, hrabio, — zaraz przy zupie począł Filipesco, — ażebym ci powiedział bajkę?
— Słucham z wielką przyjemnością.
— Poczynam więc, — mówił książę, — i będę się starał być tak lakonicznym, jak tylko można. Otóż — był sobie jednego czasu, młody, bardzo młody, bogaty, niekoniecznie szpetny chłopak, a miał i tytulik księcia i pewne położenie w towarzystwie. Świat mu się otwierał i uśmiechał;
Strona:PL JI Kraszewski Nera 3.djvu/29
Ta strona została skorygowana.