— Ale one tego wszystkiego wcale nie będzie potrzebowała, — rzekł Filipesco, — ja już się nie zgram jak dawniej, — a oprócz mnie ma papę Simona...
Ruszył ramionami.
— I obejdzie się bez mamy Nikopulo, która może majątek rozpisać między swych zasłużonych faworytów.
Przez cały czas obiadu mówili z sobą już tylko o Nerze, hrabia Lesław sam tego nie postrzegł, że się z nadzwyczaj żywą sympatyą dla niej zdradził, a Filipesco umiał ją sobie wytłomaczyć — i wcale go ona nie gniewała. Słuchał pilnie, potakiwał, i wstrzymał się od tego szyderstwa, do którego był nawykłym.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Gdy zaraz nazajutrz Lesław przed samem śniadaniem poszedł na Rue de la Paix — przyjęto go tu nie bez pewnego zdumienia, gdyż zbyt częste odwiedziny nabierały znaczenia nadto dobitnego. Nera wyszła trochę chłodniej i z pewną ostrożnością go przyjmując. Lesław to zrozumiał.
— Naprzód proszę o przebaczenie za moją natrętność — rzekł — ale dziś jestem u pani tylko posłem.
Oświadczenie to mile podziałało na Nerę, uspokoiło ją.
— Jeden z wielbicieli pani, który miał szczęście zdaleka ją widywać w Nizzy, przypadkiem dowiedział się — ale nie odemnie — o pobycie jej w Paryżu, i błaga ją, abyś go przyjąć ra-