Rozumowanie to trafiło do przekonania hrabiny. Uspokojona, pochowawszy listy, czekała na syna.
Lesław dniem i nocą, nie tracąc ani chwili, biegł aż do najbliższej stacyi w powiatowem mieście, gdzie na niego oczekiwały konie. Tu także mieszkał doktór, który był przyjacielem domu. Nim zaprzężono, Lesio pośpieszył do niego, — i szczęściem, zastał odpoczywającego po wycieczce.
Stary lekarz, znający doskonale stosunki, dla którego nie było tajemnic, — w progu już Lesia uspokoił.
— Hrabina zdrowa, — nie miejcie najmniejszej obawy, — rzekł do niego. — Powiem wam otwarcie, iż oprócz podrażnienia nerwowego, po odebranych jakichś listach, — podrażnienia dziś całkiem usuniętego, — nie było nic seryo. Żadnej choroby, przestraszono was niebacznie i niepotrzebnie.
— Ale cóż to za listy być mogły? — spytał Lesław niespokojnie.
— Nie wiem, — służąca hrabiny, stara poczciwa Wrońska, mówiła mi, że na kopercie stał Neapol, — ale sądzę, że się omyliła.
Lesławowi przyszedł na myśl Edzio, — i odgadł wszystko, — chociaż nie domyślał się wcale, aby to tak daleko mogło sięgać. Dosyć było najmniejszego podejrzenia, niebacznego słowa, aby matkę przestraszyć. Nie badając już doktora, postanowił milczeniem matkę przekonać, że Edzio się mylił, że nie było nic.
Strona:PL JI Kraszewski Nera 3.djvu/48
Ta strona została skorygowana.