możne rody po katastrofach, jakim uległ kraj w końcu XVIII wieku, upadały i ubożały — Leliwów gałąź ta jedna wzmogła się w dostatki — i urosła. Pałacyk więc dziadowski, wnuk przerobił na prawdziwy pałac, wielce ozdobny, pokaźny, otoczony parkiem rozległym. Wszystkie budowy, należące do niego, oficyny, kuchnie, stajnie miały powierzchowność piękną i służyły razem do przyozdobienia ogrodu, który słynął jako jeden z najpiękniejszych na Podolu.
Służba liczna i karna, stajnie utrzymywane kosztownie, — szklarnie i zimowe ogrody, — wszystko co pobyt na wsi może uprzyjemnić, — przyozdabiało Poddębce, chociaż rodzina cała składała się z dwojga państwa i z tego syna jedynaka, który znaczniejszą część roku musiał spędzać zagranicą. Na towarzystwie jednak nie zbywało w Poddębcach, bo mnoga służba, złożona z ludzi w większej części wykształconych, już stanowiła sporą gromadkę. Hrabina miała przy sobie Francuzkę, która niegdyś była jej nauczycielką, staruszkę jeszcze pełną życia, panią Labite, daleką kuzynkę, pannę Salomeę, dwudziestokilkoletnią, zabawiającą się heraldyką i literaturą, nie ładną, ani brzydką, arystokratycznych przekonań, dowcipną, a czasem złośliwą. Hrabia, oprócz rządcy, człowieka najlepszego towarzystwa, starego kawalera, pana Brzoskiego, trzymał sekretarza, będącego razem bibliotekarzem, młodego Witebskiego, a i o kapelanie eks-pijarze, księdzu Górskim, nie godzi się zapominać, bo i on salon wieczorny ożywiał.
Strona:PL JI Kraszewski Nera 3.djvu/50
Ta strona została skorygowana.