Ojciec natychmiast poszedł sam. Lesław kończył właśnie ubieranie się i pośpieszył przeprosić go, że zaspał trochę. Wejrzenie na syna przekonało, że stary sługa nie przesadzał.
Hrabina już była w kaplicy, do której Lesław pobiegł, aby jej nie dać czekać na siebie i natychmiast dała się słyszeć sygnaturka, ks. Goński wyszedł ze mszą. Zmuszonym był rubryczką dnia tego wdziać ornat fioletowy, pół żałobny, — co hrabinę poruszyło jakoś.
W pół godziny potem całe towarzystwo było zebrane przy śniadaniu. Wszyscy, nie śmiejąc mówić o tem, uważali, że Lesław jest mizerny i cierpiący, chociaż zapewniał, że się czuł zupełnie zdrów, a kaszel pochodził od pyłu, którego nałykał się w drodze.
Wrażenia, jakiego doznał, najmniej okazał po sobie ojciec, chociaż natychmiast posłał po starego doktora, prosząc go tylko, aby przybył nie jako wezwany, ale jako przyjaciel domu.
Lesław, w którego duszy odbywała się straszna walka, chcąc ją ukryć, nadrabiał nienaturalną wesołością, która wszystkich uderzać musiała...
Śniadanie przeciągnęło się długo, a po nim matka poszła z synem pokazywać mu ogród i różne nowe zdobycze dla niego poczynione w Gandawie i Erfurcie.
Po tej przechadzce Lesław miał odejść do swych pokojów, ale dała mu znak panna Salomea i, zamiast do nich, udał się do jej mieszkania.
Pierwszem słowem trochę niecierpliwej kuzynki było:
Strona:PL JI Kraszewski Nera 3.djvu/57
Ta strona została skorygowana.