— Ale pan bardzo źle wyglądasz! Co to jest? Nie byłeś przecie chory?
— Zmęczyłem się trochę przyśpieszoną podróżą i niepokojem o mamę.
— I kaszlesz?
— Dopiero od wczoraj, — przerwał Lesław. — Proszę mi nie mówić o mnie, ale o mamie. Co to było?
Panna Salomea zamyśliła się nieco. Dowodziło to, że albo prawdy powiedzieć nie chciała, — lub przygotować musiała podanie jej Lesławowi.
— Co to było? — powtórzyła panna Salomea. — Wiesz, jak ja znam hrabinę i stan jej zdrowia, ale tym razem nie umiem sobie wytłómaczyć choroby. Nie wiem nawet, czy to chorobą nazwać można.
— Cóż to było? — powtórzył Lesław.
— Zrana przywieziono pocztę, — poczęła, pilno się wpatrując w kuzyna, panna Salomea. — W chwilę potem znalazłam ją — w nerwowem podrażnieniu, une crise, nie wiem... Musieliśmy posłać po doktora. Teraz to zupełnie przeszło, ale..
Lesław rumienił się i bladł.
— Przypisujesz więc to — poczcie, od kogo były listy? — rzekł nieśmiało.
— Mnie nie wpadł w oczy list żaden, nie wiem, ale służąca znalazła kopertę, timbre Neapol, ręka pana Edwarda.
Jak winowajca stał Lesław z oczyma spuszczonemu.
— Ja teraz to rozumiem, — rzekł, — Edzio musiał, z serdecznego do mnie przywiązania, niepo-
Strona:PL JI Kraszewski Nera 3.djvu/58
Ta strona została skorygowana.