monie, o nieboszczce Nikopuio nie było końca do śniadania.
— Muszę jej oddać sprawiedliwość, — zakończył Filipesco, — w życiu nigdy nie miała taktu, ale, że umiała umrzeć w porę, i jakby na zawołanie, niech ją to rozgrzeszy za popełnione błędy. Nawet pozostawiony Nerze majątek, który ją wyswobadza z zależności od dziadka, — bardzo mi na rękę. Niech-że jej ziemia będzie lekką, a w wspomnieniu, ludzie będą litościwi.
Lesław rozpytywał o Nerę.
— A! zapomniałem ci powiedzieć, — odezwał się Filipesco, — mamy gościa z Rumunii; jest nim mój krewny, który toż samo, co ja, nosi nazwisko, młody chłopak, który nigdy dotąd po za granicę Rumunii nie wyjrzał, lat dwadzieścia kilka, — wyśmienity, naiwny, wesół, zręczny, niewysoko wykształcony, ale serce złote, dziecię natury. Zostawiłem go pod opieką Nery, gdyż, nieoswojony ze stosunkami zagranicą, potrzebuje, aby ktoś czuwał nad nim.
Wiadomość o tym gościu niekoniecznie przyjemną była Lesławowi, czuł, że ów mu będzie zawadzał, — ale nie było na to rady. Kuzynka Nery musiał witać uprzejmie.
Nazajutrz pierwszym pociągiem śpieszyli do Trouville i na dworcu zastali Nerę z pułkownikową, w towarzystwie owego Rumuna, który był bardzo przystojnym, kwitnącym zdrowiem,