Ogródek, stosunkowo mały, oprócz klombu wspaniałych eukaliptów, jednej ściany, okrytej glicyną, drugiej bougainvillą — niczem się nie odznaczał.
Lesław dla siebie wybrał kilka pokojów na piętrze, matce i jej dworowi zostawiając parter, sutereny, drugie piętro i mansardy. Miał z okien widok na morze ku Salinom — ale zresztą, na łagodną zimę wiele rachować musiał, a sercem miał mieszkać w Nizzy.
Układano się, aby go w Hyères odwiedzać, chociaż Lesław przewidywał przeszkody, on też obiecywał jeździć często do swej willi, i, mówiąc to, wzdychał, bo myślał o matce, której ani często, ani na długo z panną Salomeą nie mógł porzucać.
Tymczasem nieznośny, śmiejący się głośno — wesół, żarłoczny, napastliwy Andrea ofiarował swe służby i Nera, choć się z nim obchodziła surowo — przyjmowała je pobłażliwie.
Lesław skarżył się i utyskiwał, a książę poruszał ramionami, pocieszając go w sposób oryginalny.
— Wszyscy dziś jesteście rozpieszczeni do zbytku — mówił, uśmiechając się. — Sapristi! dla miłości kobiety myśmy dawniej więcej znieść umieli, nie szemrając. Czegóż chcesz? nie będziecie daleko od siebie, znajdziesz tysiące doskonałych powodów do odwiedzania Nizzy — powinieneś je umieć stworzyć. My też do Hyères postaramy się dojeżdżać! Czegóż możesz żądać więcej?
Strona:PL JI Kraszewski Nera 3.djvu/85
Ta strona została skorygowana.