I Lesław milczeć musiał, Nera dosyć wesoło jakoś godziła się z tem położeniem, a Rumun, który od księcia się nasłuchał wiele o Nizzy, jechał z nadzwyczaj rozbudzoną ciekawością, wszystkiemi apetytami do owoców zakazanych, jakie tylko mógł wymarzyć. Bawiło to Filipesca, a nawet pobłażającą kuzynkę. Lesław usta zakąsywał.
Telegrafem nareszcie odebrał wiadomość, że matka już z domu wyruszyła i na Wiedeń, Nabrezynę, Medyolan, Genuę, Nizzę, Cannes — zdążała do Hyères.
Chociaż słabą miał bardzo nadzieję, ażeby się co w tym planie zmienić mogło, choć w Hyères willa była najęta i zapłacona, Lesław chciał spróbować, czy mu się nie uda willą nicejską skusić matkę do pozostania tutaj i dla przygotowania jej i panny Salomei — wyjechał naprzeciw nich aż do Genui.
Tu kilka dni czekać musiał na matkę, która się spóźniła, a w Superbie znowu odpoczywać musiała.
Jednym dniem potem zmierzano dojechać na noc do willi Leliwy, gdzie na przyjęcie matki syn okazale miał wystąpić. Marszałkowa, nienawykła do niewygód, do tej niewoli, jaką kolej żelazna pęta podróżnych, była nadzwyczaj znużoną. Nie chciała nic oglądać, nic jej nie bawiło, uradowała się tylko, zobaczywszy syna, chociaż znalazła go mizerniejszym, niż był, i smutniejszym, a pogrążonym w sobie.
Strona:PL JI Kraszewski Nera 3.djvu/86
Ta strona została skorygowana.