Strona:PL JI Kraszewski Noc sylwestrowa 4.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

skie... Jeden ma usta rozdarte krwawo, a z czaszki próżnej dym kłębi się w górę; drugi głowy pozbył z ramion.. tłum niesie tułów na karkach — gromady pędzą za niemi w przepaście, na góry... Wiatr w powietrzu chorągwie szarpie na sztuki... Dwa chóry bólu i wesela ciągle się zlewają z sobą...
Z pustyń i kamieni wyrastają ludy nowe... gdy na gruzach rosną już puszcze... urągowisko leci górą i swiszcze...
Słychać do drzwi pukanie... Powieki zwolna się podnoszą. W zielonym fartuchu, ze szczotką w ręku jednym, z drugą wyciągniętą żebraczo stoi posługacz przedemną... Winszuje... czego? życzy? czego?
Pociąg za kwadrans odchodzi! Rachunek i dalej... Dalej w drogę... usque ad finem!

J. I. Kraszewski.