Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/114

Ta strona została skorygowana.

czasu. Miłość dla matki przepełniała mu serce, inna jeszcze się w niém nie zrodziła. Co więcéj — miał rodzaj wstydu, który mu nie dozwalał obnażać serca i na popis dawać przed światem to, co w niém najdroższego było. Ile razy czytał miłosne wiérsze, rumienił się, nie pojmował jak te świętości można było na profanacyą, na szyderstwo zimne, na targowicę wynosić i rzucać ludziom pod nogi.
Miłość dla niego była tym kwiatem, który dotknięcie najmniejsze zważyć musiało... wielką tajemnicą świątyni życia, zamkniętą w jéj przybytku.




Rozpoczęły się nowe studya w akademii, nowe życie poświęcone nauce, ale już wyemancypowanéj, wcale innéj, z majestatem swym ukazującéj się w całym blasku.
W ostatnim roku rozstali się z panem Emilem Twardzińskim, lecz — co przewidziéć było łatwo — w taki sposób, że Bernardek zyskał w nim sobie nieprzyjaciela i oszczercę.
Coraz jawniejsze i częstsze wybryki nieposkromionego Emila zmusiły do surowości, do słów prawdy, których zuchwalec znieść nie umiał. Nieuszanowanie okazane profesorowéj dopełniło miary: Bojarski kazał mu się wynosić z domu.