ściem. Sama hrabina Marya lubi poezyą, jest kobietą znakomicie wykształconą, czyta wiele. On koniarz i myśliwy, z kośćmi poczciwy i niedumny. Okolica lesista... położenie piękne.
— Ale jakże tak można komuś narzucać się? — odparła Bojarska.
— Oni są radzi, część roku spędzając na tém wygnaniu, gdy kogo złapią do towarzystwa.
— Bernardek nieobyty jest z tym pańskim światem.
— A ja od czego? — odparł Wroniec. — To się obędzie i trzeba, aby się z nim obeznał.
Uparł się tedy kapitan, a że Zygmuntowstwo byli jeszcze w Warszawie, póty naglił, prosił, zmuszał, aż Bojarskiego do nich zaprowadził, wprzód o nim uprzedziwszy.
Nie bez pewnéj obawy poszedł Bernard wieczorem na herbatę.
Dom był pański, lecz nie tak rażąco wytworny i wspaniały, aby sama jego powierzchowność onieśmielała. Choć na wielkiéj stopie, pomimo to wszystko było skromne: wiele rzeczy pięknych, a najwięcéj starego i poważnego sprzętu...
Obejście się téż hrabiny i hrabiego, pełne prostoty, uprzejme, dodawało odwagi obcemu, nie dozwalając czuć, co go dzieliło od tego arystokratycznego domu.
Sama pani, w średnim wieku, bez najmniejszéj
Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/138
Ta strona została skorygowana.