Bernard przetłumaczył „Jezioro” Lamertine’a, na jéj żądanie, i bardzo mu się szczęśliwie tęskny wdzięk lutni egotycznéj powtórzyć udało. Wówczas jeszcze kwestya nawet, czy język polski zdolnym jest do wyrażania pewnych uczuć, dziecinnie była rozstrząsaną, a podniósł ją Kropiński mdło zaprawną poezyą, dowodzącą że języki dostać mogą bladaczki.
Dnie w Powarowie hrabiostwa upływały bardzo mile.
Rezydencyą składał pałac ogromny, w XVIII w. przerobiony z murów starego zamczyska, trochę zaniedbany, ale wygodny. Część jego tylko zajmowali hrabiostwo, syn i goście, bo pokojów pustych i salonów nieumeblowanych na górze pozostawało wiele zamkniętych.
Bernard przy bibliotece umyślnie dostał ładny pokoik, wychodzący na ogród oknami. Dano mu klucz od książek, w których mógł się po całych dniach grzebać. Mnóstwo tu było rzeczy nowych i niewielkiéj wartości, ale znaczną część składały pergaminowe folianty, wydania XVI i XVII w., nawet inkunabuły. Z temi osobliwościami tu się poraz piérwszy poufaléj poznał Bojarski, pokochał w nich i, chcąc dowdzięczyć się za gościnę, postanowił trochę bibliotekę ułożyć, co z wdzięcznością przyjęto.
Po całych więc dniach porządkował i czytał.
Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/149
Ta strona została skorygowana.