Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/15

Ta strona została skorygowana.

kiedy rzemiosło w jednéj chacie łączyło się z gospodarstwem wieśniaczém i cepy a kosy stały obok warstatu w dobréj zgodzie.
Niegdyś, przed laty, zamek stanowił ognisko, z którego strzelały promienie dokoła; miasto było podzamczem tylko; teraz, gdy tu wszystko wystygło i umilkło, ruch i żywot skupiał się około szkoły.
Z małéj, rosła ona w coraz znaczniejszą i czynniejszą, z podległéj farze i oddalonéj akademii kolonii, na samoistniejszą i krzepką. Stary murowany budynek, który dawniéj starczył na pomieszczenie nauczycieli i klas niewielu, teraz coraz się stawał ciaśniejszym. Na szérokich placach, które do niego należały, zwolna zaczęły się wznosić dworki i domy, zapełnione nauczycielami i uczniami.
W sąsiednich ulicach mieszczanie poprzerabiali swe chaty na stancye studenckie. Szkoła przyniosła miasteczku życie nowe, a gdy wrzawliwa i wesoła młodzież na wózkach i bryczynach rozsypała się na wakacye, czuć było, że brakło żywiołu, który stanowił teraz jeden z najgłówniejszych dla miasta.
Wprawdzie wszystka ta gromada nie z bogatych dworów, nie z wielkich domów się tu zbiegała; dostarczały jéj szlacheckie dworki i osady, ekonomskie rodziny — lecz z tego ubóstwa liczne-