wet żołnierza. Trzymał się prosto, miał ruchy wojskowe, w twarzy coś surowego i poważnego, zarówno żołnierzowi, jak pedagogowi przystającego. Średniego wzrostu, krzepki, niemal chudy, zdrów i silny, na smutném obliczu miał wyraz świadczący o ciężko przewalczonych latach, o których nigdy nie wspominał.
Pomiędzy tą straszną przeszłością, a życiem dzisiejszém związek był rozerwany, drzwi zawarte i zapieczętowane.
Pan Jan Bojarski nie okazywał wcale, aby mu z tém źle było. Po burzach został może obłoczek, jakby chmurka na czole, lecz w sercu było spokojnie i jasno. Uśmiechał się rzadko, ale té nigdy nie wzdychał. Całe jego życie było nieustanną pracą albo w szkole, lub nad stolikiem, książkami, z piórem w ręku. Zdawało się, że chciał nagrodzić lata stracone, lub pamięć ich zatrzéć.
W domu zastępowała go żona, która już latami wspólnemi nauczyła się z nim godzić i na swoje ramiona brać to, od czego pan profesor chciał się wyzwolić. Jedyny synaczek, gospodarstwo małe, kuchnia, kasa, rachunki do niéj należały.
Profesor nie mieszał się do nich wcale; był-to tak zwany departament jéjmości. Pani, niegdyś piękna blondyneczka, córka ubogiego szlachcica,
Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/17
Ta strona została skorygowana.