Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/174

Ta strona została skorygowana.

Naśladował doskonale w obejściu się z ludźmi zimną grzeczność matki i miał już pewną powagę, świadczącą o poczuciu swojego wyjątkowego stanowiska na świecie.
Napozór Bernard miał niby niewiele do czynienia, wistocie jednak musiał całego siebie tu oddać.
Dzień każdy, z wyjątkiem niedzieli, bo w święta i niedziele udawano się na nabożeństwo do kościoła — rozpoczynał się cichą mszą w kapliczce, którą Francuz l’abbé odprawiał. Potém następowały godziny nauczycieli, małemi od siebie oddzielone odpoczynkami. Po obiedzie para lekcyj lżejszych, przechadzka, potém dozór przy nauce i zadaniach, modlitwa i spoczynek zapełniały dnia resztę. Bojarski wymówił to sobie, że gdy hrabia młody doskonale paplał już po francusku, on z nim będzie po polsku rozmawiał. Matka po namyśle zgodziła się na to.
Dla Gwalbertka przychodziło to zpoczątku z wielką trudnością; krzywił się i dławił; lecz zwolna począł się przyzwyczajać i postanowił przełamać mężnie wstręty i trochę lenistwa.
Przy stole naturalnie panowała francuzczyzna.
Zpoczątku, choć maleńkie następowały starcia i nieporozumienia — pobłażano sobie wzajemnie. Niekiedy jednak coś trzeba było naganić laleczce, która wtedy pocichu wymykała się na