dostrzedz, w czém uchybiłem. Jestem sobą i innym być nie potrafię.
Hrabina ramionami ruszyła.
— Pozwól sobie powiedziéć, że masz trochę uporu — rzekła.
— Trudnoby mi było z niego się poprawić — dodał Bernard. — Wistocie tam, gdzie przekonanie mną kieruje, nie ustępuję... Lecz ponieważ idzie o Gwalbertka, do którego się przywiązałem, którego przyszłość tak mnie obchodzi...
Tu Bojarski, o mało strasznéj herezyi jakiéjś nie wyrzekłszy, połknął ją, nie domawiając.
— Ponieważ idzie o Gwalbertka — poprawił się — czy mi wolno zapytać, w czém pani widzi zgubny mój wpływ na niego?
Hrabina brwi zmarszczyła.
— Sądzisz pan, że to się tak łatwo daje okréślić? — odparła. — Jest innym, spoufala się nadto, zapomina często co winien imieniowi swemu. Są małe, niedostrzeżone odcienia, które ja jednak widzę jasno i czuć mi się dają dotkliwie.
Bojarski stał milczący.
— Zdaje mi się — rzekł wkońcu — iż w tym wieku im się więcéj zbliży do ludzi, im lepiéj pozna życie, które nikogo nie oszczędza, tém na przyszłość więcéj skorzysta. Los dał mu wprawdzie położenie wyjątkowe, szczęśliwe, ale któż
Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/188
Ta strona została skorygowana.