Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/193

Ta strona została skorygowana.

Ksiądz ramionami poruszył.
— Tak — dodał — a że te demokratyczne przekonania popiéra niezawsze właściwemi cytatami z ewangelii, to mi się nie podoba. Daje to twierdzeniom powagę wielką. Wiémy jak słowa Bożego łatwo nadużyć można. Czy sądzi pani hrabina, że Bojarski nie dałby się jeszcze na czas pewien zatrzymać, przynajmniéj dopóki my sobie kogoś innego na jego miejsce nie znajdziemy?
— O, do czasu pozostanie pewnie — westchnęła hrabina — lecz, przyznaję się wam, iż ze smutkiem przyjdzie mi się wyrzec nadziei zachowania go przy Gwalbercie. Musimy przyznać, mimo zbałamucenia, że ten człowiek o wiele więcéj wart od innych.
L’abbé westchnął.
— Tymczasem więc — dodał — niech hrabina tylko zażąda od niego, aby nie opuszczał Gwalberta, póki się nie znajdzie zastępca.
— Postaram się o to — zimno odparła hrabina — ale sprawiedliwość nakazuje postawić oznaczony termin jakiś, bo on téż musi się starać o to, aby sobie znalazł zajęcie.
Rozstała się hrabina, niezupełnie kontenta z kapelana, który zanadto surowym się okazał względem Bernarda — i l’abbé z hrabiny, mówiąc sobie, iż go nie zrozumiała, zbyt się pośpieszywszy z wymówkami, gdy można było innych je-