wnikiem bezimiennym pisemek niewielu, które podówczas wychodzić zaczynały.
Nie przynosiło to nic, lub bardzo mało, lecz nie dawało zardzewiéć i rozpróżnować się.
Tymczasem Muliniec roił plany olbrzymie prac przyszłych. Równie jak Bojarski, uczył się z chciwością wiedzy niezmierną.
Pomiędzy Mulińcem a Bernardem nie było tajemnic; spowiadali się sobie, nie obawiając się zdrady.
Drugiego dnia, gdy hrabina wymogła na Bojarskim, że do czasu pozostanie przy jéj synu, Bernard, idąc do matki, spotkał na drodze Mulińca. Cezar z powierzchowności téż różnił się wielce od skromnego i niepokaźnego Bojarskiego. Był to bardzo przystojny mężczyzna, słusznego wzrostu, zręczny, twarzy pełnéj wyrazu, umiejącéj się przymilić, rozmowy łatwéj i mający pewną dystynkcyą, którą mu nawyknienie do towarzystwa w większém mieście nadawało.
Bernard wyglądał na daleko mniéj wybitną osobistość, niż był wistocie; trzeba go było poznać, aby ocenić. Cezar więcéj obiecywał, niż mógł ziścić, ale zdobywał ludzi łatwiéj, zastosowywał się do kółek, w które wchodził, prędzéj daleko.
Podali sobie ręce.
Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/198
Ta strona została skorygowana.