Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/207

Ta strona została skorygowana.

o Gwalberta głównie, ale i los Bojarskiego niemniéj ich obchodził.
— Cóż pan myślisz począć z sobą? — spytała hrabina Marya.
— Spróbowałem nauczycielstwa domowego — odparł Bernard — lecz widzę że i odpowiedzialność jest bardzo wielka i zadanie dla człowieka sumiennego trudne. Piérwszym warunkiem byłoby z rodzicami się tak porozumiéć, aby najmniejszéj różnicy w planie wychowania nie było. Jest to jednak prawie niepodobieństwem. Zrzekam się więc wychowania, a będę tylko nauczał — dokończył Bojarski. — Szukam lekcyj, będę je dawał po pensyach, ograniczę się wykładem kilku przedmiotów. Ja i matka nie potrzebujemy wiele, a to nam życie lżejszém uczyni. Będę miał więcéj swobody do pracy nad sobą, do zajęć literackich.
Przez cały niemal wieczór pozostał Bojarski u hrabiostwa. Rozstali się z nim, obiecując mu starać się dla niego o zajęcie, a żądając, aby o nich nie zapominał. Zjednali go tém sobie więcéj jeszcze.
Bojarski, nie dając Gwalbertowi poznać tego po sobie, iż wkrótce rozstać się mieli, mimowoli czulszym był dla niego jeszcze. W stosunkach domowych nic się nie zmieniło, ale czynny i nie zasypiający gruszek w popiele Muliniec już ze