Z tym talentem popisowym, jaki odznaczał Cezara, łatwo mu było zaraz w piérwszéj rozmowie olśnić hrabinę. Znalazła go nieskończenie wyższym nad Bernarda, sympatyczniejszym.
Zręczny i przebiegły, odgadywał jéj myśli, uprzedzał je, potakiwał.
Po półtoragodzinnéj rozmowie, hr. Anna uszczęśliwiona, byłaby może odrazu zgodziła się z nim, gdyby niezmierna giętkość Mulińca, nadzwyczajna jedność zdań nie obudziły w niéj jakiéjś obawy. Po Bojarskim, który się nie dawał przełamać, ten dowcipny, zręczny, śmiały człowiek, tak nadzwyczaj powolny, był dla niéj zjawiskiem prawie niepojętém.
Rozstając się z nim, hr. Anna zaprosiła go na drugie posłuchanie, obiecując sobie zbadać go lepiéj jeszcze.
Muliniec wyszedł z najlepszą nadzieją.
Wciągu piérwszéj konferencyi, hrabina Anna spytała Cezara, czy zna swojego poprzednika.
— Jesteśmy towarzyszami z uniwersytetu i bardzo dobrymi przyjaciółmi — odparł Muliniec. — Bojarski jest jednym z najwięcéj obiecujących między młodzieżą, ma przymioty wielkie i rzadkie; ale trochę marzyciel, niedosyć się rachuje z rzeczywistością. To jedno mu zarzucić można.
Hrabina uśmiéchnęła się milcząco.
Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/209
Ta strona została skorygowana.