Wprost prawie od niéj, Cezar postarał się widzieć z Bernardem i wyspowiadał mu się z całego przebiegu rozmowy.
— Zapyta cię może o mnie — dodał. — Co powiész?
— Żem twoim przyjacielem i że cię cenię wysoko — rzekł Bernard. — A jeśli chcesz, dodam i to, że się po tobie większéj powolności spodziéwać może.
Obawiając się zawodu, hr. Anna, któréj Muliniec podobał się bardzo, poruszyła wszystkie sprężyny, aby o nim, jego przeszłości, charakterze, zdolnościach zasięgnąć wiadomości. Wszystko się składało tak, iż nic p. Cezarowi zarzucić nie było można.
Naostatku, jednego poobiedzia, wyprowadziła hr. Anna Bojarskiego do gabinetu.
— Znasz pan Cezara Mulińca? — zapytała go, bacznie mu patrząc w oczy.
— Bardzo dobrze, jesteśmy przyjaciółmi.
— Cóżbyś powiedział, gdyby on pana zastąpił?
— Cieszyłbym się z wyboru — rzekł Bojarski. — Zdolności ma wielkie.
— A strona moralna?
— Nic jéj zarzucić nie można... Obyczaje najlepsze, pracowitość ogromna, a to już samo jest rękojmią pewną.
Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/210
Ta strona została skorygowana.