Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/211

Ta strona została skorygowana.

Zadumana, przeszła się hrabina razy parę po pokoju.
— Według wszelkiego podobieństwa — rzekła — chociaż waham się jeszcze, będę zmuszoną wziąć p. Mulińca. Proszę pana, abyś Gwalbertkowi przedstawił tę zmianę, jako spowodowaną własną pańską wolą. Ja panu nie miałam nic do zarzucenia, tak jak nic... bylibyśmy się porozumieli, gdybyś nie był tak nieznośnie drażliwym i trochę upartym.
Podała mu rękę.
— Rozstaniemy się przynajmniéj — dodała grzecznie — z wzajemnym szacunkiem dla siebie. Powoli przygotuj pan Gwalbertka.
Bojarski wziął się do tego zręcznie, łagodnie, powolnie, ale chłopak niezmiernie uczuł groźbę rozstania i pobiegł do matki jak oszalały.
Hrabina złożyła winę na Bojarskiego, przedstawiając synowi, iż zbytnich ofiar od ludzi nie godzi się wymagać.
Dla odwrócenia smutnych myśli dziécięcia, hrabina współcześnie zaprosiła Mulińca, którego Gwalbert przyjął bardzo chłodno i z pewném niedowierzaniem.
Nie zraziło to Cezara, umiejącego w każdym razie stosować się do ludzi i położenia. Był pewnym siebie, że młode i wrażliwe paniątko, choćby z początku wstręt do niego miało, pozy-