no talent autorowi, ale je przyjmowano, jako zapowiedzi i obietnice tylko.
Rozpoczęty poemat, w którym Bernard chciał stan swéj duszy, wyrywającéj się ku światłu, goniącéj za ideałami, odmalować w walce z cielesnemi więzami, które ją krępowały — był napół gotowy. Lecz były to słabą nicią połączone fragmenta nierównéj wartości. Niektóre epizody miały niezaprzeczone piękności, inne obok nich, słabsze, raziły. Potrzeba było przerabiać, uzupełniać, poprawiać — i poeta się zrażał.
Zwątpił wkońcu o sobie. Nie przynosząc nic nowego, nic doskonalszego, wartoż było się odzywać?...
Dumając nad poematem, nad warunkami tworzenia, nad kwestyami treści i formy, nad żywiołami, które powinny były w pewnych ilościach wchodzić do dzieła, mimowolnie zszedł Bojarski do zadań estetycznych, do okréślania piękna, do krytyki i do dziejów piśmiennictwa.
Rzucone na papiér myśli stworzyły kilka rozprawek, które samemu autorowi zdawały się nie bez pewnéj wartości. Długo się wahając, kogoby mógł zapytać o radę, czy je ogłosić lub nie, dał je naprzód do przeczytania Mulińcowi, prosząc go, aby nikomu o tém nie wspominał.
Cezar czytał prędko i niezwykł się był zbyt głęboko zatapiać w żaden przedmiot. Piérwsze
Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/233
Ta strona została skorygowana.