Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/242

Ta strona została skorygowana.

— Kochany ojcze — rozśmiał się, słysząc to, Bojarski — anonym nigdy nie zasłania pisarza, a świadczy o jego tchórzostwie. Pseudonym również jest według mnie uwłaczającym dla człowieka, co się pod nim kryje. Jest-to zawsze obawa, nieprzyznanie się do własnego dziécięcia. W bardzo niewielu wypadkach można go usprawiedliwić.
Na tém się skończyło, Żardyński zresztą nadzwyczaj gorąco się wyraził o zaletach dzieła i przyznał się Bojarskiemu wkońcu, że jakkolwiek wysokie miał wyobrażenie o jego zdolnościach, owoc ich przechodził jego nadzieje.
Muliniec i Żardyński obaj nie sądzili się obowiązanymi do zachowania tajemnicy o rękopiśmie. Profesor wspomniał o nim kilku znajomym literatom, Cezar pochwytał myśli śmielsze, które, jako wyjęte z niedrukowanego dzieła Bojarskiego, rozgłaszał i poddawał dyskusyi. W kółkach, które obchodziło piśmiennictwo, rozeszła się wieść o tém.
Bojarski, choć nierad był przedwczesnemu rozgłosowi, gdy go poczęto rozpytywać ciekawie, wedle swojego obyczaju kłamstwem i zaparciem ratować się nie myślał.
Jedyny ówczesny śmielszy nieco przedsiębiorca, który coś niby płacił za rękopisma, starał się