Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/252

Ta strona została skorygowana.

Na wspomnienie matki, Bernard pobladł.
— Masz dla staruszki obowiązki — dodała hrabina. — Jeśli nie oszczędzasz siebie, powinieneś ją oszczędzać.
— Lecz — przerwał Bojarski — nie sądzę abym tak zgrzészył wiele, by mnie już na osobie méj matki karać miano.
— Daj Boże, aby tak było — rzekł hrabia — no, i w każdym razie znajdziesz obrońców w tych, co cię lepiéj znają. Ale, wierz mi, niepodobieństwem jest oddzielić pisarza od człowieka.
Po tém piérwszem rozjaśnieniu sprawy, hrabiostwo oboje wrócili do dawnego sposobu obchodzenia się z Bernardem i on trochę się rozchmurzył. W rozmowie hr. Marya wspomniała o Mulińcu.
— Hr. Anna, kuzynka moja — rzekła — jest niewymownie z niego kontenta. Ja, com go parę razy spotkała u niéj, nie mogę mu odmówić wielkich towarzyskich przymiotów. Jest miły w obejściu się, pełen przebiegłości, umié się zastosować do ludzi i znaléźć właściwie; ale zawsze wolałabym pańską czasem szorstkość prawdomówną, niż jego sofisteryą. Szczególna rzecz: hrabina, wychowaniec, Francuz — wszyscy zarówno są z niego uszczęśliwieni.
— Jest to zdolny bardzo człowiek, a w gruncie téż bardzo zacny — dokończył Bernard.