dotąd dobijano; nieprzyjaciele skorzystali z rzuconego cienia na człowieka, aby niepopularnością jego właścicieli i właścicielki pensyj nastraszyć.
Zwolna zaczęto się usuwać od Bojarskiego, który dla siebie małąby do tego przywiązywał wagę, ale dla matki lękał się, aby zmniejszony dochód, zmuszający do oszczędności, nie przeraził jéj i nie wzbudził obawy na przyszłość.
Krył się więc przed nią z temi niepowodzeniami, nie zmieniając trybu i skali życia, w nadziei, że się to da naprawić i trwać nie będzie.
Kółko przyjaciół najbliższych stało dotąd przy nim wiernie, chociaż i wśród nich pewna zmiana tonu czuć się dawała.
Wszystko to Bernard stoicko i milcząco przyjmował.
Ci co mu piérwsi prorokowali skutki wydania rozpraw, Muliniec i Żardyński, nie opuszczali go. Rzadziéj zaczął tylko przychodzić profesor Larski, a Grochowski zdawał się poto tylko tu zjawiać, aby robić psychologiczne studya nad obżałowanym. Skórka wręcz i grubijańsko zarzucał Bojarskiemu zdradę. Według niego, poetów i wieszczów, do których on i siebie zaliczał, nikt sądzić nie miał prawa. Obwiniał Bojarskiego o świętokradzkie targnięcie się na przybytek.
Wierną pozostała Henryka Żabska, umysłem
Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/254
Ta strona została skorygowana.