Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/255

Ta strona została skorygowana.

wyższa nad wielu mężczyzn i równa prawdy bezwzględnéj czcicielka, jak Bojarski.
— Nie troszcz się pan o te hałasy — mówiła mu — a nadewszystko nie daj sobie narzucić milczenia, ani się onieśmielić. Należy walczyć i na nic nie zważać. Poważniejsze umysły stać będą po waszéj stronie.
Długo ważąc i rozmyślając co miał począć, Bojarski wkońcu na te zarzuty przeciwko sobie, w znaczniejszéj części nie drukowane, ale latające w powietrzu — zdecydował się odpowiedziéć nową seryą rozpraw. — Siadł do pisania.
Matka, która go dobrze znała, po wypalonych rumieńcach, po długich czuwaniach, po rozgorączkowaniu poznała, że pisał coś nowego, co go niezmiernie zaprzątało.
Nie śmiąc odwodzić go od pracy, czuwała tylko, aby powszedniego życia warunki czyniły ją jaknajmniéj ciężką i wyczerpującą. Stawiała mu niby przypadkowo pozostałe jedzenie i machinkę do kawy. Zrana, gdy zasypiał, chodziła na palcach.
Bojarski, wczasie takiego duchowego tworzenia, nie miał zwyczaju myślami dzielić się z nikim. Utrzymywał że należało bronić się od wszelkiego wpływu obcego i być jaknajbardziéj samym sobą. Muliniec, znający i przenikający ludzi, odgadywał co się w nim i z nim działo.