Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/256

Ta strona została skorygowana.

Nie pytał i nie badał przyjaciela, ale przypatrywał mu się ciekawie.
Był pewnym, że po ukończeniu téj nowéj pracy, Bojarski, jak piérwszą, odda mu ją pod sąd i radzić się go będzie. Omylił się w tém jednak: Bernard zrażonym był nieco. Jednemu staremu Żardyńskiemu chciał się zwierzyć i jego wrażeniem skontrolować swoje własne.
Czas jakiś upłynął i mimo, a raczéj właśnie dla wrzawy jaką wzbudziły rozprawy, piérwsze ich wydanie bardzo szybko się rozeszło.
List grzeczny pana Teofila oznajmił, że „chociaż znaczna liczba nierozprzedanych egzemplarzy była na składzie, uwzględniając to, że wistocie wydanie bardzo błędne było (nie z jego winy), gotów zrobić nowe, a nawet skromnie wynagrodzić za nie, gdyby autor parę rozpraw dodał nowych” i t. p.
W samę porę przychodziło to dla Bernarda, mógł bowiem i piérwsze poprawić i dorzucić do nich nowe, po których sobie obiecywał wiele.
Z autorstwem dzieje się, jak z nałogiem do picia. Dosyć jest począć od jednego kieliszka, aby on się stał niezbędnym, a po nim coraz ich więcéj. Dzielenie się to myślą z ogółem czytelników przeradza się w potrzebę, w konieczność.
Bojarski, raz skosztowawszy zakazanego owo-