Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/290

Ta strona została skorygowana.

i nie hołdujesz hasłom popularnym. Myśmy wiarą w ideały, a pogardą rzeczywistości zgubili się i będziesz miał zasługę, otwiérając ludziom oczy.
Bernard spojrzał na niego zdumiony.
— Zdaje mi się — przerwał — że musiano wam fałszywe dać wyobrażenie o tém, co pisałem. Niech mnie Bóg uchowa, abym miał zachwiać wiarę w ideały i targać się na nie. Ci, co mnie o tę dążność oskarżają, nie zrozumieli mnie.
Radzca popatrzył na mówiącego, podumał i nie nalegając, zamilkł. Razem przeszli jeszcze ulic parę, tak że ich z sobą wiele osób widziéć mogło, a zdawało się że Twardzińskiemu chodziło o to, bo najludniejszą ulicą, pod rękę wziąwszy Bojarskiego, prowadził go z sobą.
Niespodziéwane to zbliżenie się i pojednanie dla Bernarda starczyło, aby mu dać jaknajlepsze wyobrażenie o Emilu. Mając za zasadę ludzi zawsze widziéć i sądzić z dobréj strony, przebaczał mu przeszłość, tłumaczył ją i gdy powrócił do matki, piérwszą było rzeczą oznajmić jéj o spotkaniu się z Emilem i wziąć go w obronę.
Bojarska nie sprzeciwiała się synowi i słuchała go pilnie. Nic rozumiała tego tak spóźnionego pojednania, podejrzywała je, ale nie chciała go zatruć Bernardowi. Zamilczała.
O Klarze i bytności u niéj nie mówił nic matce; wrażenie jakie wyniósł od niéj było bolesne.