myśl, że poeta, przeciwko prądowi wieku, sławił to, co epoka nasza uważała za przeżyte i umarłe. Kilka jasnych postaci, nacechowanych arystokratycznemi rysy, a ustawionych w świetle, spowodowało zarzut niesprawiedliwy, bo obok tych figur, poeta równie sympatycznie odmalował typy ludowe. Ale te nie istniały dla krytyka. Poemat, we-dług niego, był rehabilitacyą przeszłości i jakby westchnieniem do niéj, gdy co się przeżyło, nigdy powrócić nie mogło. Z demokratycznych wychodząc zasad, które tyle mają uroku i tak się łatwo dają w świetne szaty ustroić, recenzent wystawił Bojarskiego jako zacofanego i bolał nad jego ślepotą.
Wszystkiego się biédny Bernard spodziéwał, oprócz tego rodzaju obwinienia. Sam on czuł się cząstką tego ludu, o którego nieuznawanie go pomawiano. Uderzyło go teraz jednak, że hrabia Zygmunt tak serdecznie go powitał i tak chwalił poemat. Godziło się to poniekąd ze zdaniem krytyka. W poezyi więc, bez wiedzy poety, uwydatnioną była myśl, do któréj on nie przywiązywał wagi szczególnéj, a ona jednak przeważała szalę.
Bojarski, czas jakiś zniechęcony, odrętwiały, pozostał z drukowanym zeszytem w ręku, nie umiejąc sobie zdać sprawy z tego, co czul.
— Habent sua fata libelli! — szepnął wkońcu.
Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/342
Ta strona została skorygowana.