Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/354

Ta strona została skorygowana.

rzawszy nań, można go było posądzić niemal o manią jakąś, tak był zatopiony w sobie.
W rok po zgonie matki, starą Katarzynę potrzeba było oddać do szpitala, gdyż zachorowawszy ciężko, z łóżka się już dźwignąć nie mogła. Bernard zapłacił za nią chętnie, przychodził ją odwiédzać, ale po wyprowadzeniu się z domu, musiał znowu myśléć o zmianie życia. Sługi trzymać nie widział potrzeby, a jeść mógł w najbiédniejszéj restauracyi, tak mało był wymagającym.
Właśnie teraz, gdy o ilość lekcyj swych mniéj się troszczył, bo to co z nich miał wystarczało mu do życia, nastąpił zwrot niespodziéwany. Zaczęto się dobijać o niego. Było to skutkiem téj trochy sławy, jaką pozyskał, i sumienności, z którą pełnił swe obowiązki, nie będąc wymagającym w zapłacie. Bojarski musiał odmawiać niektórym spóźnionym, chcąc zawsze czasu część poświęcić pracy dla samego siebie.
Poemat przebrzmiał bez wielkiego rozgłosu, wydanie piérwsze się rozeszło, a pan Teofil nie upominał się o drugie; przed znajomymi uboléwał on nad tém, że się zawiódł na Bojarskim, który ma talent, ale spożytkować go nie umié.




Przez czas dosyć długi Bernard nie miał ani ochoty, ani czasu dowiadywać się o losy Klary.