Tak samo ratowano się w przypadku choroby radą i aptéczkami domowemi, a często doktora zastępowało doświadczenie starszych pań, które na wszystkie dolegliwości miały niezawodne recepty.
Trudny dozór nad nieuchodzonemi swywolnikami ułatwiały oczy sąsiadów i sąsiadek, czuwając nietylko nad tymi, którzy ich dozorowi powierzonymi byli, ale nad całą gromadką. Ostrzegano się pocichu i nic nie uszło bezkarnie. Młodzież téż zarówno swoich się wystrzegała gospodarzy, jak sąsiadów.
Nietylko zresztą interes wspólny łączył panów profesorów i ich rodziny, ale nawyknienie i z niego rosnąca miłość.
Dworek Bojarskich, choć nie należeli ani do najzamożniejszych, ani do największy wpływ tu wywiérających osób — był w powszechnéj estymie. Małomówny profesor, choć nie stronił od ludzi, był w sobie zamknięty i milczący, a do spraw cudzych dobrowolnie się nie mieszał; sama jéjmość waśni najmniejszéj unikała, niosła z sobą zgodę, pociechę i uśmiéch pobłażający. Chętnie nawet jakąś ofiarą gotową była okupić pokój, jeśli mu co zagrażało.
W tak zwanéj Akademii, najbliższéj Bojarskich, zamieszkiwał jeden tylko rektor, mąż już niemłody, poważny, jak na zwierzchnika zakładu
Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/36
Ta strona została skorygowana.