Klarę, nie kryjąc przed nią, że będzie miała wiele do czynienia, nim płochą i zepsutą istotę na poważniejszą drogę wprowadzi. Wszystko co miał, ofiarował Bernard na założenie pracowni, któréj głową miała być Klara, ale kasyerem i rachmistrzem pani Lacka. Poddanie Saskiéj pod kontrolę i nadzór starszéj kobiety bolało ją strasznie; przywiedziona jednak do ostateczności, nie mając nic innego do wyboru, uległa.
Rachowała zapewne na Bojarskiego, który znaczną dla niéj czyniąc ofiarę, zdawał się zakochanym jeszcze i mogącym się wkońcu z nią ożenić
Raz za mąż wyszedłszy za niego, obiecywała sobie powetować wszystko i pomścić, co ucierpiała.
Mylna to jednak była rachuba, gdyż to, co pozostało w sercu Bernarda, już się miłością nazwać nie mogło. Jak na grobie kładą się wieńce, tak on wspomnieniom zawiedzionych nadziei składał ofiary. Bolesném mu było piérwszy swój ideał widziéć bez ratunku zgubionym i upadłym, ale czuł, że ją od niego dzieliła przepaść i że nigdy ani szczęśliwymi z sobą być nie mogli, aniby ona mogła go zrozumiéć. Piérwsza ta miłość odstręczyła go od wszystkich innych. Ucierpiał zbyt wiele, aby się mógł znowu dać pochwycić złudzeniom, upoić nadziejom.
— Beatrycze mieszkają w obłokach! — powtarzał smutnie — nie szukać ich na ziemi.
Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/361
Ta strona została skorygowana.