Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/365

Ta strona została skorygowana.

mówmy o tém. Wspomniałeś o poemacie. Są tam dwie czy trzy postacie sympatyczne z większego świata; wnosząc z nich, uznano, żem laudator temporis acti i odstępca od demokratycznéj idei. Przyznam ci się, że to mnie zabolało. Przykro jest nie być zrozumianym, a boleśniéj jeszcze posądzonym o pochlebianie możnym. Będę się teraz musiał starać dowieść, że lud kocham, że oddanie sprawiedliwości wodzom nie przeszkadza mi cenić żołnierzy. Poemat ludowy stał się dla mnie koniecznością.
To mówiąc, rozśmiał się Bojarski.
— Cóż ty na to?
— Ja, pytam się tylko, jak stworzysz poemat ludowy, nie żyjąc z ludem i nie wżywszy się w niego?
— To prawda — żywo odparł Bernard — ale nic nie przeszkadza, abym nie miał poznaniu ludu i zbliżeniu się do niego kilku bodaj lat poświęcić.
Muliniec spojrzał nań niedowierzająco.
— Bodaj zawielka ofiara — szepnął.
Bojarski był wesół, serce mu się otwiérało jakoś széroko, duch w niego wstąpił. Uścisnął przyjaciela.
— Cóż ja mam lepszego do czynienia na tym świecie? — odezwał się rzeźko. — Będę marzył, śpiewał, uczył się i uczył innych. Na nic więcéj się nie zdałem.