ślała. — Gwalbertek zapalał się, z tą chęcią naśladowania nauczyciela, która wszystkich umysłów młodych jest cechą.
Razem z Bojarskim zażądał chłopiec stworzyć sobie zielnik krajowych roślin; potém spisywać zaczął piosenki i przysłowia i t. p.
Matka, hr. Anna, uważała to za nieszkodliwe zabawki, jednakże jednego dnia wzięła Bernarda na stronę i bardzo delikatnie prosiła go, aby Gwalbertkowi dał do zrozumienia, że jego powołanie było inne, że życie go do daleko ważniejszych przeznaczało zadań.
Na jednéj z przechadzek Bojarski dotknął tego przedmiotu.
— Wszystko to — rzekł do herboryzującego paniczyka — dobre jest dla mnie, bo ja nie mam nic innego do czynienia, tylko uczyć się przez całe życie, lub potrosze innym pomagać do uczenia się; ale panu Gwalbertowi, dziedzicowi przyszłemu wielkich włości, mającemu zająć stanowisko wpływowe w obywatelstwie, temu się całkiem oddawać nie godzi. Masz inne obowiązki.
— A pan sam mówiłeś, że najpiérwszym obowiązkiem człowieka jest samego siebie do jaknajwyższego stopnia wykształcenia doprowadzić? Wszakże nauka jest środkiem do tego.
— Tak, ale wy możni nauce niekoniecznie macie obowiązek oddawać się sami — mówił Ber-
Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/373
Ta strona została skorygowana.