Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/386

Ta strona została skorygowana.

— Ale czego-bo ty chcesz? — mruczał. — Non omnia possumus omnes... nie wczyscy są stworzeni do tego, aby na téj Jakubowéj drabinie, wiodącéj ku światłu, wysoko zajść mogli. Nie dokażesz tego nigdy, abyś masy oświécił, a bądźcobądź wybranym zawsze przypada posłannictwo przodowania.
— Ale pewien stopień oświaty jest niezbędnym, bo nas odróżnia od zwierząt, bo człowieka podnosi i uszlachetnia — wołał Bojarski.
— Tak, tak — dokończył Żardyński — pewien stopień, a usposobienia są tak różne, że tych stopni oznaczyć niepodobna. Pracownikom jak my potrzeba o tém myśléć, aby nauka stanęła jaknajwyżéj, ale rozpowszechnianie jéj rzecz nie nasza.
Wyśmiewano się wprost z Bojarskiego, a co gorzéj, ten zapał podał go teraz w podejrzenie, że poślubił jakieś idee demagogiczne.
Radca Emil, który o tém zasłyszał, mając złość do Bernarda, z przekąsem mówił o nim, jako o człowieku niebezpiecznym, chwytającym się niedowarzonych mrzonek i mogącym wpływem swoim źle oddziaływać na młodzież. Znowu więc i właścicielki pensyj i ci co powierzyli uczniów Bojarskiemu, poczęli się wahać, czy mu ich nie odebrać. Wpływ pana radcy był dosyć wielki,