Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/393

Ta strona została skorygowana.

się w położeniu, które kogo innego przyprowadziłoby do rozpaczy.
Bilans w bardzo krótkim przeciągu czasu ukazywał nieuchronny deficyt.
Coś na zaradzenie mu potrzeba było przedsięwziąć, ale co?
Niepewien trochę, niezbyt biorąc do serca chwilową tę troskę, Bernard poszedł do Żardyńskiego, z mocném postanowieniem pomówienia z nim o sobie i zaradzenia się co do przyszłości. Złapał starego filologa nad Iliadą Homera. Poczęli tedy rozprawiać o niéj, o duchu języka, o przymiotach charakterystycznych epopei, o sprzecznościach jakie się w niéj znajdowały, o samym Homerze i kwestyi Homerydów, o łączności rapsodów, o mnóstwie szczegółów, które dostępne są tylko i widoczne dla znawców języka, dla tych, co w poematach owych zagłębiali się, anatomizując każdą w nich żyłkę i nerw każdy.... i — Bojarski o sobie zapomniał.
W progu dopiéro, po pożegnaniu się już z profesorem, przyszło mu na myśl, iż przybył tu z czém inném; ale dłużéj nudzić nie chciał staruszka.
Nazajutrz, zamiast niego, los mu narzucił Grochowskiego.
Wiedział o tém dobrze, iż Piotruś, wprawdzie nie opływający w dostatki, żył z tak zwanych