ciała, aby się przekonać, że podoła temu, czego powołanie wymagać odeń będzie. Słyszałem o inném, wypieszczoném książątku, które, wystawione na próbę wytrwałości, gdzie o cześć chodziło, ze łzami uległo słabości... a potém przez całe życie ją opłakiwało, powtarzając: — Bogdajbym był w dzieciństwie zahartowany!
Grochowski słuchał, widocznie zbytniéj wagi nie przywiązując do tego co mówił Bojarski, który, ciągnął daléj:
— Otóż ja mogę się tém poszczycić, że jestem dosyć nawykły do najprostszego życia. Wiele mi nie potrzeba. Mogę więc zostać literatem, zaspokoić tém wymagania duszne, bo do tego czuje po-wołanie, a nawet niezbyt czuć, żem uczynił dla niego ofiarę.
— Nie przeczę — odezwał się Grochowski, z szyderskim wyrazem skłaniając głowę — że ty, kochany Bernardzie, jesteś między nami istotą wyjątkową. Zazdroszczę ci tego, ale z tém wszystkiém zachęcać cię do porzucenia lekcyj, a zdania się na łaskę losu i pióra, nie mogę. Gotujesz sobie ciężkie do przejścia godziny.
— Jeżeli one mnie i ludziom wyjdą na korzyść... amen! — dokończył Bojarski i z pogodném czołem, uśmiéchnięty, pożegnał Grochowskiego,
Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/397
Ta strona została skorygowana.