— Niewątpliwie — westchnął Bernard. — Ale jakże tu na to wszystko starczyć?
— Najłatwiéjby ci to przyszło, gdybyś trochę dbał o zarobek, nie odrzucał lekcyj, nie myślał tak ciągle o dobru ogólném i nie poświęcał mu siebie.
Nie dał na to odpowiedzi Bojarski, bo to co czynił, zdawało mu się tak naturalném i konieczném, iż zmiany w postępowaniu nie dopuszczał.
Skutkiem jednak rozmowy i narady z Mulińcem było, że Bernard znalazł sobie partacza-krawczyka, razem z nim zrobił sumienny przegląd garderoby i oszczędnie bardzo, z pomocą jego, przedsięwziął restauracyą. Wypadła ona tak, że przez czas jakiś mógł znowu nie zwracać oczu na siebie zaniedbaniem, a o to jedno chodziło mu tylko.
Dla pracowitego Bojarskiego życie płynęło nadzwyczaj szybko. Gdy innym ono ciężyło i wydawało się nieznośnie długiém, jemu z piorunową szybkością ubiegały lata.
I przeszło ich tak kilka, bez żadnéj dotkliwie czuć się dającéj zmiany. Wszystkie ciężary i przykrości, do których zkolei nawykał Bojarski, mniéj mu dolegały, bo człowiek jest jak koń pociągowy, któremu gdy skóra zgrubieje pod chomątem, tarcie jego mniéj czuć się daje.
Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/423
Ta strona została skorygowana.