mniéj odrywać od stolika, pokusa brała często zajrzéć do małego siérotki i zobaczyć, co się z nim dzieje. Bernard miał już całe plany wychowania osnute w głowie, był pewien, że zrobi z tego dziécięcia wychowaniem racyonalném razem a serdeczném znakomitego człowieka.
Zarazem, jak ci wszyscy, którzy kochać i przywiązać się do kogoś potrzebują, a cel sobie znaléźć w życiu, Bojarski począł sercem przylegać do Tomcia.
Chłopaczek był zepsuty pieszczotami matki, podrażniony tém co wycierpiał, zaledwie na świat przyszedłszy; ale główkę miał otwartą, naturę do kochania i przywiązania się skłonną. Z dziecinną łatwością w pamięci jego zatarło się wspomnienie matki; sekretarzowa potrafiła pozyskać go sobie. A że nie miała nic do czynienia, oprócz odmawiania pacierzy, pończoszki i pieszczenia dziecka, po całych dniach się niém zajmowała, rozmawiała, bawiła się, nie spuszczała go z oka ani na chwilę. Bernard po drodze, idąc na miasto, wpadał na drugie piętro na chwilę, zawsze coś przynosząc Tomciowi, a gdy dziecko wybiegło przeciw niemu, usadowiło się na kolanach, poczęło mówić, śmiać się, pieścić, sam nie wiedział jak, dawał się zatrzymać urokiem tego szczebiotania i uśmiechu.
Tomcio się stał rywalem nauki, bo teraz myśli
Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/444
Ta strona została skorygowana.