Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/447

Ta strona została skorygowana.

i my na ołtarzu oświaty złożyli naszę kromkę suchego chleba. Ja ci tylko to powiem — skończył podrażniony Piotruś — że więcéj do żadnéj zbiorowéj roboty, w którą ty palce umoczysz, nie chcę należéć. Szanuję cię i wielbię, kocham i weneruję, ale ty żyjesz powietrzem, a ja choć serdelka i kawałka chleba potrzebuję na śniadanie.
Bojarski tłumaczył się, uniewinniał, lecz nic to nie pomogło.
Encyklopedya chyliła się do upadku. Potrzeba było nagwałt szukać roboty. Bojarski z tą obojętnością człowieka, który jest pewnym tego co ma w duszy i żadną pracą nie czuje się poniżonym, byleby jéj uczciwie dokonał, brał co się tylko nawinęło, począwszy od tłumaczeń rzeczy, które przekładu nie były warte, aż do artykułów dziennikarskich, które dzień zaledwie pożywszy, marnie przepadały.
Żardyński, dla którego nie miał tajemnic, wyrzucał mu to, jako z godnością poważnego pracownika nie licujące, a wyczerpujące siły.
Ale cóż było robić?
Gdy encyklopedya zaczęła iść coraz słabiéj j powolniéj, Bernard podjął się napisania historyi powszechnéj, którą miał z najlepszych i najświéższych dzieł obcych kompilować. Nie mogło być mowy o studyach źródłowych — ale i téj łatwéj pracy chcąc uczciwie dokonać, utopił się