w ogromie obrobień, monografij, notat ściąganych z tego, o czém zasłyszał.
Historyi téj objętość była ograniczoną liczbą arkuszy; sumienie jednak wymagało nieco rozszérzonego wykładu. Księgarz odwoływał się do umowy; Bernard więc część znaczną musiał dać darmo, byle dzieła nie zepsuć.
Czas schodził na takich darmochach dla sumienia; ale Bernard, gdzie szło o nie, nie umiał żadnych czynić ustępstw: wolał spełnić ofiarę.
Skutkiem podjęcia się wychowywania Tomcia, w końcu roku kasa nietylko była wyczerpana, ale maleńkie dłużki zaczynały się pokazywać na horyzoncie. Bojarskiemu czasu nie stawało na to wszystko, czego się podejmował, tak iż nad cztéry do pięciu godzin nie sypiał, resztę nocy spędzając za stolikiem. Czuł się niekiedy potém jakby osłabionym i znużonym, ale najczęściéj praca zbyteczna rodziła w nim rodzaj gorączki, która nie dawała uczuć wyczerpania.
Aby odpędzić sen, pił kawę lub herbatę i temi sztucznemi środkami, nerwy podbudzającemi, trzymał się napozór. Zarobek byłby zresztą nieskończenie większy, gdyby nie charakter Bojarskiego. Znano jego talent, żywość z jaką rzecz przedstawiał, gdy nią był przejęty; artykuły jego trafiały do przekonania, bo z przekonania wypływały.
Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/448
Ta strona została skorygowana.