Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/459

Ta strona została skorygowana.

Po chwilce milczenia Grochowski przybrał ton Mentora i zaczął przyjacielowi dawać nauki, jak miał na przyszłość życie ułożyć, aby się stało możliwém.
Radził powrócić do lekcyj.
— Prawda że pan radca Emil, który ma „ząb” do ciebie, popsuł ci sławę i wystawia cię, jako niebezpiecznego człowieka; ale znajdziesz pomimo to godziny po pensyach. Zostawiłeś wszędzie po sobie pamięć dobrą.
Po téj rozmowie, Bojarski coraz się bardziéj zaczął niecierpliwić, aby mógł wyjść z domu. Chciał naprzód podziękować hrabiostwu, potém choć spróbować zastukać do kilku redakcyj, wostatku zaś choćby już lekcyj szukać po pensyach.
Zasiłek, jaki mu udzielili hr. Zygmuntostwo, już się wyczerpywał. Za nic w świecie o nowy nie byłby prosił Bernard. Nie pojmował tego, aby sumienna praca mogła nie znaléźć zastosowania, zwłaszcza gdy ona gotową była zwrócić się, gdzie tylko uczciwie i godziwie dało się ją skierować.
— Wolałbym marzyć i śpiéwać — mawiał — uczyć się, badać, tworzyć coś; ale kiedy nie można, z rezygnacyą będę to robił, co muszę, nie mogąc tego cobym chciał.
W redakcyach powitano bladego konwalescenta ze spółczuciem, ale odkładając znalezienie za-