rzał głośno — strona moralna. Jeśli pod tym względem najmniejsza zachodzi wątpliwość, wolę się wyrzec zysków, ale w sumieniu zostać czystym.
Bernard, słuchając tych wyrazów, bynajmniéj nie wątpił, iż z głębokiego pochodziły przekonania, i bywając u hrabiostwa Zygmuntowstwa, sławił téż swojego pryncypała z téj cnoty.
Hrabia Zygmunt słuchał, ale milczał.
Czulszy i bliższy stosunek pomiędzy sekretarzem a panem prezesem nie wyrobił się przy lepszém poznaniu. Ze strony pana Pawła widoczném było, że chciał sobie pozyskać Bojarskiego, a ten byłby się rad przywiązał do niego, lecz jakaś warstwa chłodu ich rozdzielała. Szanował prezesa Bernard, ale pokochać go nie mógł.
Zbrzydowski znalazł w swym oficyaliście ideał, o którym marzył. Niewiele czasu było potrzeba na to, aby o jego prawości, uczciwości, bezinteresowności nabył przekonania. Mógł mu ślepo powierzyć wszystko. Listy były aż nadto pięknie i poprawnie stylizowane; prezes wyjeżdżał tedy kiedy chciał, bawił, ile mu się podobało, bo nie miał troski najmniejszéj o skarby swoje, a był pewien, że rozkazy jaknajściśléj zostaną wykonane.
Że zaś o ten spokój głównie mu chodziło, Bernard, który mu go przynosił, był dla niego nieocenionym człowiekiem.
Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/476
Ta strona została skorygowana.